Takie sobie. Do oglądnięcia i zapomnienia. Nie jest to na szczęście Rambo, ale nie jest też na poziomie Okupu. Za dużo tu pomieszania gatunków- nie można jednocześnie chcieć nakręcić filmu politycznego i taniej sensacji, bo efekt nie będzie zadowalający...i jeszcze wmieszać do tego naciągany watek miłosny? Rozumiem że nastawiono się na kasę, a nie dobre kino, ale to można połączyć było. Zostają natomiast dobre zdjęcia oraz Crowe....co do Meg- lubię ją. Ale tu ta słodziutka osóbka o ogromie uroku nie popisała się jak we wszystkich innych filmach. Gra niby dobrze, ale...to nie to!
Niewiele jest w tym filmie rozwiniętych wątków, ale to przecież logiczne, skoro tyle rozpoczęto i zapomniano chyba o ograniczeniach czasowych. Poza tym relacje Alice- Terry- Peter to ma być trójkąt miłosny czy tez co? Niedorzeczność. Zwłaszcza , że układ między małżeństwem jest dość beznadziejny- jaki mąż tak nie szanowałby żony wyglądającej jak Meg? A ten owszem. Porwanie ratuje chyba ich małżeństwo wręcz, natomiast relacje Terry'ego i Alice są również dziwne. Ale jak już pisałam, brak tu jakichkolwiek rozwinięć i zgłębienia któregokolwiek z wątków!