Szkoda,że nie pomyślałeś o jedną minutę dłużej. Daję głowę,że zobaczyłbyś wówczas, jak doskonały brak harmonii, zwyczajnie - harmider - panuje na ekranie. Może on irytować, ba! taki ma właśnie cel. Zamysł okazał się całkiem celowy i moim zdaniem w sposób idealny wprowadza nas w ten popaprany świat, w którym każda postać jest totalnie zagubiona, uwikłana. Jest to doskonała sztuka Brodwayowska przeniesiona na ekran z udziałem świetnych aktorów. Pozdrawiam

trzeba dac mu czasu. Dorośnie to zrozumie życiowe problemy bohaterów.

Po pierwsze; Po 10 minutach ogladania tgo filmu zorientowalem sie ze to jest adaptacja sztuki teatralnej - nie wiem czy to dobrze czy źle ze sie zorientowalem, dla mnie źle.
Po drugie; Dialogi są czesto bardzo nienaturalne i nie mam tutaj na mysli zamyslu rezysera. Postacie są przerysowane, nienaturalne, nie mają za wiele wspolnego z jakakolwiek rzeczywistoscią. Jak mozna godzinami tworzyc jakies pseudo-hamletowskie wywody po spaleniu jointa, wciagnieciu paru gramow koksu i wypiciu kilku piw. Kazdy kto kiedys mial kontakt z narkotykami wie o czym mowie...tymczasem rezyser tego najwyrazniej nie rozumie. Ja natomiast rozumiem w 100% dosc prymitywne przeslanie ktore rezyser chcial przekazac - zepsucie cywilizacyjne i nadmiar kasy powodują degradację psychiki, zepsucie moralne i brak celów zyciowych w tych ludziach. Rezyser chce pokazac degradacje tych ludzi ktorzy w innych okolicznosciach (bo w z zepsutym hollywood to nie) byliby zupelnie normalni. Troche infantylne ale zapewne wspaniale glebokie dla mas ktore faktycznie mogą sie tym przeslaniem zajarac. Ten film troche obraża moją inteligencję chcąc mi wpoić te wspaniale prawdy ktore amerykanie wlasnie odkrywają. Sean Penn zagral spoko, Spacey rowniez, reszta tez spoko...dziwie sie tylko ze tak wspaniala obsada zgodzila sie uczestniczyc w takim badz co badz "cliché" oraz ze dali sie tak poprowadzic ze wyglada jakby grali na deskach teatru - co drazni.