znakomita katherine hepburn w roli jo. gdyby nie otrzymala w tym samym roku oscara za poranna chwale, nagroda nalezalaby sie jej za ta role. natomiast cala reszta - od aktorow, po fabule - NIESTRAWNIE sentymentalne. uwielbiam stare kino, ktore nierzadko popada w latwy sentymentalizm, ale to co obejrzalem tutaj jest wysoko ponad to co widzailem, jesli chodzi o patos i sentymenty. gra aktorska sprowadza sie do otwierania szeroko oczu, omdlen i wetschnien, prztulanie sie, moweiniud ear,d arling, honey, sweetheart etc etc. a najzabawniejsza jest scena gdy chora beth wstaje z lozka by przywitac ojca - scena niezamierzenie komiczna do lez.
juz pierwszy dialog pt:
70letni dziadek: "(...) jade do waszyngtonu, moj starszy syn jest chory.
kobieta: czy to panski jedyny syn
dz: nie prosze pani, dwoch nie zyje, jeden w wiezieniu...
k: wyswiadcza pan wielka przysluge swojemu krajowi
dz:nawet w polowei nie taka jaka powinienem. gdybym mogl sam bym sie zaciagnal do wojska"
sugeruje czego mozna sie spodziewac. niestety im dalej tym gorzej, jesli o patos najnizszego kalibru chodzi.
a szkoda bo taka obsada zapowiadala cos znacznie lepszego. film trzyma sie dzieki katherine hepburn w jedenj ze swoich najlepszych rol.
Cóż, a biorąc pod uwagę średnią ocen (wysoka dzięki nazwisku Hepburn?), chciałam film obejrzeć. Ale zacytowany przez ciebie dialog skutecznie zniechęca.
kredyt dla Qmida
zeby obejrzec ten film nalezy cechowac sie ponadprzecietna odwaga, cierpliwoscia i... mocnym zoladkiem. jeszcze nigdy, czy to w kinie czy literaturze, nie spotkale sie z taka iloscia cukru. ten film jest kompletnie niestrawny. aktorstwo poza hepburn i e.m oliver lezy. montaz tragedia.
z ciekawosci zaczelem przegladac opinie innych kinomaniakow i krytykow na temat tego filmu na roznych portalach. i okazuje sie, ze nie jest latwo znalezc negatywna opinie o tym filmie. i naprawde ciezko mi sie z tym pogodzic.
jakos nie przypominam sobie filmu bez charakterystycznej meskiej postaci. w tym filmie nawet faceci to baby. jedynym silnym meskim charakterem w tym filmie jest... ciotka march.
pierwsze kilkadziesiat minut jest niesamowicie ciezkie do zniesienia. patrzac na to co sie tam dzialo i te 4 szczebiotki myslalem, ze tak wlasnie musi wygladac pieklo , i ze nie powinienem narzekac na swoje otoczenie.
faktem jest, ze film powstal na zamowienie ku pokrzepieniu serc w erze wielkiego kryzysu. a to wiele tlumaczy. nie tlumaczy to jednak wcale braku smaku wsrod wspolczesnej widowni.
Filmu nie widziałam, ale dialog żywcem z książki... Ta historia już po prostu taka jest. Umoralniająca i w tym tkwi cały jej urok :)
"(...) i okazuje sie, ze nie jest latwo znalezc negatywna opinie o tym filmie."
Problem, ktory tu naswietliles dotyczy wiekszosci starych czarnobialych filmow a szczegolnie gdy rezyserem jest ktos o znanym nazwisku w swiecie przeplacanych pseudo-krytykow ktorzy brandzluja sie nad filmami, ktore sa do bolu nudne, dlugie i toporne, blednie brane za dziela ambitne.
W przypadku Małych kobietek 1933 docelowa widownia dla ktorej to bylo produkowane mialy chyba byc nie za bystre mlode kobiety i nastolatki?
znakomita Katherine Hepburn w roli jo. - to na pewno. (...)
Natomiast jeśli chodzi o resztę to bym się spierał. Po pierwsze trzeba zobaczyć datę filmu, kiedy powstał. Po drugie na podstawie jakiej książki został zrobiony, po co i dla kogo ? Film jest taki bo książka jest taka. Z pewnością jest to kino kobiece, pełne uczuć, które ma wzruszać. Wielu facetów tego nie rozumie i nie czuje bo nie rozumuje jak kobieta. Inną kwestią są odbiorcy. Film powstał w 1933 roku i dla tych ludzi był stworzony. Trzeba wczuć się w klimat tamtych lat. Oceniając ten film z perspektywy dzisiejszej przyjmujemy inne kryteria oceny stawiając go na równi z współczesnymi i to błąd. Nie wolno każdego filmu oceniać w kryteriach czy się zestarzał czy jest ponadczasowy bo wtedy potępilibyśmy wiele filmów, które w latach 30-40 czy 50-tych otrzymywały nagrody. Wtedy te filmy były uznawane za najlepsze, dzisiaj śmiejemy się z tego. Widziałem najnowszą wersję "Małych kobietek" i przyznam że wolę tą wersję bo mimo wielu błędów i zbytniej pompatyczności ma klimat i rewelacyjną Katherine Hepburn.
znakomita Katherine Hepburn w roli jo. - to na pewno. (...)
Natomiast jeśli chodzi o resztę to bym się spierał. Po pierwsze trzeba zobaczyć datę filmu, kiedy powstał. Po drugie na podstawie jakiej książki został zrobiony, po co i dla kogo ? Film jest taki bo książka jest taka. Z pewnością jest to kino kobiece, pełne uczuć, które ma wzruszać. Wielu facetów tego nie rozumie i nie czuje bo nie rozumuje jak kobieta. Inną kwestią są odbiorcy. Film powstał w 1933 roku i dla tych ludzi był stworzony. Trzeba wczuć się w klimat tamtych lat. Oceniając ten film z perspektywy dzisiejszej przyjmujemy inne kryteria oceny stawiając go na równi z współczesnymi i to błąd. Nie wolno każdego filmu oceniać w kryteriach czy się zestarzał czy jest ponadczasowy bo wtedy potępilibyśmy wiele filmów, które w latach 30-40 czy 50-tych otrzymywały nagrody. Wtedy te filmy były uznawane za najlepsze, dzisiaj śmiejemy się z tego. Widziałem najnowszą wersję "Małych kobietek" i przyznam że wolę tą wersję bo mimo wielu błędów i zbytniej pompatyczności ma klimat i rewelacyjną Katherine Hepburn.